Safety & Security

Compliance

adam.wiercigroch@interia.pl

505 040 077

Biegać każdy może? 

28 marca 2021

Praktyczne porady dla niezdecydowanych.

Dlaczego właśnie bieganie?

Osobiście uważam, że człowiek jest wręcz stworzony do biegania. To jest nasza naturalna aktywność. Nie leżenie, nie siedzenie, ale właśnie poruszanie się na dwóch dolnych kończynach. No dobrze, a bieg? Bieg jest tylko jego rozwinięciem, jakby wyższym stopniem wtajemniczenia. Każdy człowiek potrafi biegać. Tak zostaliśmy skonstruowani. Nie każdy potrafi od razu pływać, ale biegać już TAK! To chyba dobra wiadomość na początek, prawda?

Druga dobra wiadomość. Zwykle mówi się, że bieg to zdrowie. I to jest prawda, a nie puste hasło reklamowe, czy banalny slogan, który zupełnie nie ma pokrycia w faktach. Nie jestem lekarzem, nie jestem dietetykiem, nie jestem psychologiem sportu czy innym specjalistą od zdrowia publicznego, ale jestem osobą, która na własnej skórze doświadczyła ogromnej przemiany jaka się we mnie dokonała, od kiedy zacząłem biegać. Dodajmy, że to były same pozytywne zmiany. I to zarówno na polu twardych faktów, np. wyniki badań lekarskich, jak i na polu mniej mierzalnych (subiektywnych) czynników, takich jak doskonałe samopoczucie, komfort psychiczny, wiara w swoje możliwości, systematyczność, planowanie, determinacja, umiejętność pokonywania własnych słabości i wiele innych elementów, które w sobie wyrobiłem czy utrwaliłem właśnie dzięki bieganiu. Przykłady? Proszę bardzo. Tętno spoczynkowe. Co to takiego? To tętno jakie ma człowiek zaraz po przebudzeniu. Zdrowy człowiek powinien mieć w granicach 70 uderzeń na minutę. Łatwo obliczyć, że w ciągu jednej doby serce ma ponad 100.000 skurczów. To naprawdę ciężka praca. Bez odpoczynku.  A jakby tak trochę pomóc sercu i sprawić, żeby pracowało trochę mniej. U mnie tętno spoczynkowe wynosi ok. 55 uderzeń na minutę. Jak to zrobiłem? Odpowiedź jest prosta. Trenuję bieganie. To poprawia moją kondycję fizyczną. W efekcie moje serce nie musi tak ciężko pracować jak u innych zdrowych, ale nie biegających ludzi, przez co mniej się zużywa, więc może pracować…………..dłużej.

Dieta? Jaka dieta? Akurat jestem osobą, która lubi dobrze zjeść. Dlatego zwykle miałem większą lub mniejszą nadwagę. Dzisiaj ważę o 10 kg mniej niż kiedy miałem 21 lat. I nie stosuję żadnej specjalnej diety. Jem wszystko co mi smakuje, a smakuje mi naprawdę wiele potraw: schabowy, rolady, kluski śląskie itp. Ale mogę sobie na to pozwolić ponieważ…………….No właśnie. Trenuję bieganie. Klucz do sukcesu to utrzymać balans, równowagę pomiędzy tymi kaloriami, które dostarczasz do organizmu podczas spożywania posiłków, a tymi które tracisz podczas treningów. Prosta zasada i nie tak znowu trudna do zastosowania. Wystarczy tylko trochę samodyscypliny.

Bieganie – od czego zacząć?

Bieganie można zacząć właściwie od...spaceru. Spacerek szczególnie polecam osobom, które z bieganiem nie miały wcześniej do czynienia, lub pamiętają ten rodzaj aktywności w mglistych czasach szkolnych. Natomiast osobom ze sporą nadwagą wręcz nakazuję zacząć bieganie od spacerów. Spokojnie. Każdy wysiłek fizyczny przygotowuje do uprawiania sportów biegowych. W literaturze fachowej spotkacie się z opinią, że przed treningami biegowymi powinniście zrobić podstawowe badania lekarskie i zasięgnąć opinii lekarza, czy jesteśmy przygotowani na taki wysiłek fizyczny. Oczywiście nie zaszkodzi to zrobić . Tak naprawdę każda wizyta u lekarza to wartość dodana, i im więcej wiemy o stanie naszego zdrowia, tym lepiej.

Buty. Buty to absolutna podstawa. Przekonałem się o tym kilkakrotnie. Pierwsza rada to w ogóle biegajmy w butach. W tym miejscu przypomniała mi się moja przygoda na plaży w Maroku, kiedy postanowiłem sobie pobiegać. Biegało wielu tubylców, ale i turystów, więc pomyślałem sobie, czemu nie. Biegało mi się wręcz wspaniale. Czułem się lekki, swobodny, oddech miałem regularny, nie zatykało mnie, wiaterek lekko smagał mi twarz, słoneczko świeciło, jednym słowem sielanka. Przebiegłem jakieś 5 km i w ogóle się nie zmęczyłem, ale czułem jakieś dziwne kłucie w palcach obu stóp. Co za licho, pomyślałem sobie. W trakcie biegu nie miałem czasu sprawdzić przyczyny tego kłucia, ale kiedy dotarłem do mojego leżaka i spojrzałem na moje palce to ze zgrozą stwierdziłem, że mam dwa duże bąble wielkości mojego kciuka. No i wyszło moje niedoświadczenie. Co prawda Marokańczycy biegali bez butów, ale pozostali już w butach. Do tej pory nie zastanawiałem się dlaczego. Teraz już wiedziałem. Jeśli przez 5 kilometrów trzesz gołą skórą o pumeks, to efekt może być tylko jeden. Piasek w tym momencie dokładnie spełnił rolę pumeksu. I tak skończyło się moje bieganie. Do końca urlopu miałem szlaban na wszelką aktywność fizyczną.

Druga rada to kupowanie właściwych butów. Bieg to zdrowie, ale tylko w butach do biegania z odpowiednią amortyzacją. Buty chronią nasze stawy i zabezpieczają nas przed nieprzyjemnymi kontuzjami. Przekonałem się o tym podczas mojego pierwszego półmaratonu, w trakcie którego biegając w zwykłych adidasach doprowadziłem do całkowitego zdarcia skóry, aż do krwi na lewej stopie. Z kolei na prawej stopie, w wyniku ponad dwugodzinnych uderzeń palucha o obudowę buta doszło do wielu mikro urazów i wylewu krwi pod paznokieć, co w efekcie końcowym spowodowało, że przez następne miesiące musiałem się przyglądać, jak mój sczerniały paznokieć schodzi, ustępując nowemu. Niezła nauczka. Już potem zawsze biegałem tylko w specjalnych butach przeznaczonych wyłącznie do biegania, i kupowanych tylko w biegowych sklepach sportowych. I jeszcze jedna rada związana z butami. Buty się zużywają, a to oznacza, że ich amortyzacja czyli nasze bezpieczeństwo także ulega stopniowemu ograniczeniu. Przyjmuje się, że powyżej 800 przebiegniętych kilometrów poziom amortyzacji jest już bardzo wątpliwy, więc należałoby buty wymienić na nowe. Zrozumiałem to podczas jednego z biegów maratońskich, kiedy na 15 kilometrze poczułem ból w okolicach ścięgna Achillesa. Na początku delikatny ale z czasem coraz bardziej dotkliwy, który praktycznie uniemożliwił mi normalne bieganie. Nagle uświadomiłem sobie, że moje buty mają na liczniku biegowym, jakieś 1500 km! Już dawno straciły jakąkolwiek funkcję ochronną moich stawów, więc ból był tylko naturalną konsekwencją mojego gapiostwa. No i źle rozumianej oszczędności. Pamiętajcie. Na dobrych butach nigdy nie wolno oszczędzać.

Wyznacz sobie cel.

Na początku coś tam sobie truchtałem, ale jakoś tak bez większego przekonania, czy entuzjazmu. Przyznam też, że moja „przygoda” na plaży w Maroku miesiąc wcześniej, też skutecznie obniżyła moją motywację do biegania. Jednak wszystko się zmieniło, kiedy za namową kolegów z pracy, zapisałem się na półmaraton. To ponad 21 km! Wow! To dopiero było COŚ! No, już nie wątpiłem, że będę miał motywację do biegania. W końcu zobaczyłem swój cel. I postanowiłem sobie, że zrobię wszystko, aby go osiągnąć. Podjąłem decyzję, że muszę rozpocząć systematyczne treningi biegowe. Zaczynałem od skromnych 15 minutowych przebieżkach (około 2,5 km), stopniowo je przedłużając o kolejne minuty, aby na koniec maja, czyli przed samymi zawodami biegać bez odpoczynku przez 1,5 godzinny! 

Ale najlepsze było przede mną. Realizacja samego celu. I to udana! Ukończyłem półmaraton! Przebiegłem 21 km i 95 m w czasie może niezbyt imponującym, ale i tak byłem szczęśliwy, ponieważ pomiędzy 13 a 15 kilometrem miałem tak poważny kryzys, że zwątpiłem, czy w ogóle ukończę ten bieg. Ale pomogła mi  niesamowita atmosfera na trasie. Ludzie wyszli ze swoich domów, kibicowali wszystkim zawodnikom. Krzyczeli do mnie „Adam go, go” (na numerze startowym miałem wypisane imię), co naprawdę dodawało mi otuchy. Lali w nas wodą sikawkami ogrodowymi albo tworzyli prysznice, pod które każdy z zawodników chciał się przebiec. Było bardzo upalnie, dlatego wszyscy biegacze byli szczególnie zainteresowani taką nietypową kąpielą.

Ostatnie kilometry dłużyły mi się w nieskończoność. Nigdy wcześniej mój organizm nie był zmuszony do tak ekstremalnego wysiłku. Grubo ponad 2 godziny biegu w okropnym upale to było coś, na co niestety nie byłem przygotowany. Nogi miałem jak z ołowiu, bolały mnie stopy, łydki, uda i biodra. Czułem, że mam zdarte pięty do krwi, bolały palce u nóg. Piekły oczy od potu. Ale mimo tego, że w duchu przeklinałem sam siebie i solennie sobie obiecywałem, że już NIGDY WIECEJ!!! To w momencie, kiedy wbiegłem na stadion miejski, zobaczyłem tysiące kibiców, a meta pokazała mi się w całej okazałości, to jakby nowa MOC wstąpiła w moje obolałe mięśnie. Momentalnie przyspieszyłem. Biegłem z uśmiechem na ustach. Kiedy minąłem linię mety, a na mojej szyi zawisł okolicznościowy medal, to poczułem taką radość, takie uniesienie, taką siłę i moc sprawczą, że gotowy byłem choćby i maraton przebiec! To był ten moment, który zdecydował, że postanowiłem kontynuować biegi. Więc co zrobiłem? Tak jest! Wyznaczyłem sobie kolejny cel. A właściwie dwa cele. Pierwszy, to wystartować w najbliższym maratonie wrocławskim (za 3 miesiące), a drugi to za rok ponownie wystartować w tym samym półmaratonie, i poprawić swoją „życiówkę”. I znowu macie rację. Oba cele zostały wykonane😊

Tak na marginesie, właśnie przedwczoraj minęło 13 lat, kiedy wybiegłem na swój pierwszy świadomy trening. Nawet nie przypuszczałem, że ta decyzja tak odmieni moje życie, że bieganie stanie się moją pasją, stylem życia, a tak naprawdę moją receptą na szczęście. Realizacja pasji (jakiejkolwiek) to właśnie klucz do szczęścia. Odszukajcie w sobie pasję i ją rozwijajcie, a będziecie szczęśliwymi ludźmi. 

 

 

Projekt i wykonanie Wytwórnia Marketingu

Kontakt

Aktualności

Moja pasja - Canicross

Praktyczny Poradnik Prawny

+48 505 040 077​​​​​​​

adam.wiercigroch@interia.pl

Polityka prywatności

O mnie

Safety & Security

Compliance

Kontakt

Przydatne linki

2020 © Safety & Security Compliance