Safety & Security

Compliance

adam.wiercigroch@interia.pl

505 040 077

Jak spełniają się marzenia.

21 grudnia 2022

Mistrzostwa Polski w Dryland. Szamotuły 2018.

Jesienią 2018 roku czekała mnie ostatnia ważna impreza sportowa. Po Mistrzostwach Świata w Lubieszowie i w Samorin na Słowacji, oraz po Mistrzostwach Europy w szwedzkim Nybro, MIstrzostwa Polski w Szamotułach było uwieńczeniem mojego sezonu startowego. Byliśmy z Journeyem świetnie przygotowani, i chyba jeszcze nie do końca zmęczeni poprzednimi startami. Wierzyłem, że to będą udane zawody, i że jesteśmy wstanie osiągnąć dobry wynik. Poniżej fragment moich wspomnień spisanych " na gorąco", zaraz po ukończeniu tej imprezy sportowej.

Na starcie zawodów w canicross przybyło 13 najlepszych biegaczy z Polski ( plus jeden Estończyk). Pierwszy dzień to start w sprincie na 2,2 km. Wiedziałem, że to będzie bieg na pełnym gazie. Bez kalkulacji, bez oszczędzania się, i bez specjalnej taktyki. Po prostu gaz do dechy ile tylko fabryka dała. Brzmiało prosto ale wiedziałem, że takie proste nie będzie. Na treningach byliśmy wstanie z Journeyem przebiec 2 km w niewiele ponad 8 minut, więc teraz nie powinno być gorzej.

Jestem już na linii startu. Journey jak zwykle się wyrywa, dlatego trzymam go bardzo mocno. Sędzia zaczyna głośno odliczać ostatnie 10 sekund dzielące mnie do startu. Instynktownie spojrzałem na linkę i z przerażeniem stwierdziłem, że blokada wyskoczyła, co oznaczało, że linka nie jest zabezpieczona!! Jeśli Journey ruszy do przodu to linka poleci razem z nim, ale z pewnością beze mnie! Miałem już tylko kilka sekund do startu. Wiedziałem, że jeśli nie zdążę ponownie jej zapiąć to nie utrzymam Journeya. Zacząłem gorączkowo dłońmi manipulować przy uprzęży. Żeby tylko Journey się nie szarpnął, żeby jeszcze wytrzymał kilka sekund, myślałem zdenerwowany. Uff, na szczęście Journey właśnie był w trakcie kilku sekundowej pauzy między jednym, a drugim szarpnięciem do przodu, więc zdążyłem w ostatniej chwili! Po upływie kolejnej sekundy padła komenda do startu. Wystartowaliśmy. Journey wyskoczył jak z katapulty. Ruszyłem za nim ile sił w nogach. Tempo zawrotne. Nie patrzyłem na zegarek ale wiedziałem, że tak szybko nigdy jeszcze nie biegliśmy. Ciekawe jak długo wytrzymamy, pomyślałem. Wiedziałem, że Journey świetnie biega pierwsze 2-2,5 km, później zwalnia, żeby złapać oddech. Nie wiedziałem jak długo wytrzymam, ale wbrew moim obawom biegło nam się naprawdę wyśmienicie. Jednak treningi szybkościowe jakie raz, dwa razy w miesiącu wykonywaliśmy z Jourenyem w okresie przygotowawczym teraz procentowały. Journey utrzymał to niesamowite tempo do końca trasy. A to oznaczało, że ja również. Średnia prędkość jaką osiągnęliśmy wyniosła 3:35 minuty na kilometr. A więc 8 minut zostało złamane! Rewelacja! Drugi Siberian Husky, i piąty w całym towarzystwie. Na treningach na podobnym dystansie nie przekraczaliśmy nigdy 4.00 minut na kilometr. A tu proszę!, Taki speed! Byłem naprawdę pod wrażeniem.

W drugim dniu startowaliśmy w biegu ze startu wspólnego na trasie 6 km. Tu wiedziałem, że tak dobrze jak wczoraj to nam już nie pójdzie. Plan był jednak taki, aby trzymać się czołówki jak najdłużej, żeby jak najmniej stracić. Zdawałem sobie sprawę z tego, że po pierwszym dniu różnice pomiędzy zawodnikami były małe, sekundowe. Teraz straty będą większe, więc o utrzymanie 5 pozycji w kategorii open będzie piekielnie trudno. I tak było w istocie. Journey trzymał się prowadzącej grupy do ok. 2,8 km. W drugiej połówce czułem, że powoli uchodzi z nas moc, a czołówka coraz bardziej się oddala. Na mecie wpadliśmy, jako 7 para. Czułem pewien niedosyt, jednak najlepsza wiadomość przyszła na koniec.

Srebrny medal i Vice Mistrzostwo Polski w canicross mężczyzn (CCM) w kategorii seniorów starszych !!! Byłem kompletnie zaskoczony!! Ale bardzo, bardzo szczęśliwy i dumny z Journeya. Że dał radę, że pięknie mnie ciągnął, że ani razu nie odpuścił. Ale Journey już taki jest. Zawsze daje z siebie wszystko. Ten medal to przede wszystkim Jego zasługa. Dziękuję piesku. 

To było piękne uwieńczenie mojego najlepszego sezonu startowego w canicross. Moja przygoda w tej dyscyplinie sportowej rozpoczęła się kilka lat wcześniej, kiedy na początku stycznia 2015 roku po raz pierwszy z Journeyem wystartowaliśmy w oficjalnych zawodach canicross. To była długa ale ciekawa i pełna wyzwań droga. Cztery lata treningów i sportowej rywalizacji sprawiły, że w roku 2018 osiągnąłem sukces, o którym nawet nie śmiałem wcześniej marzyć. Przekonałem się jednak po raz kolejny, że marzenia się spełniają jeśli tylko bardzo, naprawdę bardzo tego chcesz, ale też robisz wszystko, aby się mogły spełnić. Szczęściu zawsze trzeba pomóc. 

 

 

Projekt i wykonanie Wytwórnia Marketingu

Kontakt

Aktualności

Moja pasja - Canicross

Praktyczny Poradnik Prawny

+48 505 040 077​​​​​​​

adam.wiercigroch@interia.pl

Polityka prywatności

O mnie

Safety & Security

Compliance

Kontakt

Przydatne linki

2020 © Safety & Security Compliance